sobota, 23 czerwca 2012

Pobyt w szpitalu i szkoła rodzenia

Ze szpitala wyszłam w poniedziałek, ale nie mogłam się zmobilizować do napisania posta.
Na początku pobytu ktg rejestrowało niewielkie skurcze, zostałam więc na obserwację. Wcześniejsze leczenie scopolanem i magnezem zostało zasilone dożylną papaweryną (dodatkowe rozkurczanie) oraz leżeniem plackiem, aż do zastoju w kiszkach :(
Ogólnie mogę powiedzieć, że ja czułam się dobrze, na opiekę też narzekać nie mogę, wszyscy byli bardzo sympatyczni i pomocni, kiedy tego potrzebowałam. Dwa razy dziennie miałam robione zapisy ktg, a każdego ranka było sprawdzane tętno maluszka. W poniedziałek pani doktor przeanalizowała wszystkie wyniki badań i uznała, że mogę wyjść do domu, z nakazem leżenia oczywiście.

W środę z kolei byliśmy z mężem po raz pierwszy w poleconej przez panią doktor szkole rodzenia. Jestem "najmłodszą" mamusią w grupie i trafiłam na końcówkę cyklu zajęć, ale wiem, że wszystkie tematy będą powtórzone już niedługo. A na ostatnich poruszony został temat kąpieli noworodka, prawidłowego podtrzymywania główki i ogólnej pielęgnacji. Na kolejne zaplanowane jest zwiedzanie porodówki :D

Podsumowując - wszystko jest w porządku. Dlatego nie wiem skąd we mnie takie rozleniwienie, niemoc jakaś i ogólne rozpaćkanie.

czwartek, 14 czerwca 2012

Szpital

Podczas dzisiejszej wizyty pani doktor postanowiła zatrzymać nas na kilka dni na oddziale, te skurcze ją niepokoją. Jutro (czwartek) kładziemy się do szpitala.
Torba spakowana, mąż poinstruowany. Jedziemy mierzyć te skurczęta.