piątek, 10 sierpnia 2012

Przerywając ciszę

Lipiec minął, nie wiedzieć kiedy i dlaczego tak szybko. U nas upłynął pod znakiem remontu i ogólnego bałaganu. Bałagan w mieszkaniu pozostał, z powodu braku mebli. Teraz cały nasz dobytek tłoczymy we wnękowej szafie w przedpokoju, a reszta zagraca kuchnię i łazienkę.
Na początku lipca stanęliśmy przed pytaniem: jak położyć panele w kawalerce? I olśniło nas! Oczywiście - pozbywając się starych, brzydkich i kompletnie nieustawnych mebli. Plan został wykonany, podłoga zachęca do spacerów, miejsca w pokoju jakby przybyło, ale... akustyka robi swoje :)
Nie zgodziłam się na wniesienie starych gratów (pojechały do ich właścicielki - teściowej) i zaczęły się rozpaczliwe poszukiwania nowych, praktyczniejszych i, przede wszystkim, podobających się nam obojgu mebli. Nie będę tu opisywać jak skrajnie różny gust okazał się mieć mój szanowny mąż, ani rozwodzić się nad jednolitością dzisiejszych ofert salonów, bo stracę wątek.
W końcu, po wielu kłótniach i morzu przelanych łez (przeze mnie, rzecz jasna) trafiliśmy na nasz ideał. Wspólny ideał :) Meble zostały zamówione, spokój względny nastał w naszym domu. No i od dwóch tygodni tak czekamy sobie i czekamy. A bałagan w mieszkaniu nie maleje :)

Z wieści brzuchowych: Młody rośnie jak na drożdżach, w zeszły piątek ważył 1880g! Dzisiaj myślę, że dobiliśmy do dwóch kilogramów :) Od kilku tygodni w brzuchu zrobiło mu się jakby za ciasno i manifestuje to dość często i wyraźnie, ku uciesze Tatusia i innych zainteresowanych :) W międzyczasie leżałam ponownie w szpitalu, tym razem na powtórzenie badań w kierunku cukrzycy ciążowej. Miałam wykonany profil glikemii (8 ukłuć w ciągu doby!) i następnego dnia powtórzoną krzywą cukrową po 75g (ble). Zdążyłam też zaobserwować, jak przepychanki między lekarzami odbijają się na pacjentach, czego komentować nie będę, bo szkoda zdrowia.

Podczas tego krótkiego pobytu w szpitalu spotkała mnie też niecodzienna przygoda. Leżałam na sali z dziewczyną w 38tc. Około 2 w nocy, pomiędzy jednym kłuciem a drugim obudziło mnie światło i przepraszający głos koleżanki: "przepraszam Kinga, wody  mi odeszły" :D i koleżanka zaczęła rodzić. A ja ją pakowałam na porodówkę :) Rano, po godzinie 7, przyszedł na świat Kubuś :) Gratuluję Basiu!

PS Kompletujemy też wyprawkę, mamy już wózek i fotelik :) Ale cała reszta zakupów nadal przed nami.

6 komentarzy:

  1. kinko, cieszę się, że u ciebie wszytsko dobrze:)))), długo sie bowiem nie odzywalas;/ usciski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz częściej!! :)
    Ach wymiana mebli :) każda okazja jest stosowna :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się martwiłam, że coś nie tak. Fajnie, że się odezwałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się że jesteś:) Rośnijcie zdrowo:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję Ci za ciepłe komentarze. Wiem co to znaczy szpital w ciąży - nic miłego, jednak i tak stanu cudownego zazdraszczam baaaardzo;-)Ściskam!

    OdpowiedzUsuń