Piersiami nawet. Dwumiesięczna przygoda, która zaczęła się w szpitalu, trwa do dzisiaj i mam zamiar jej nie przerywać jak najdłużej.
Ale od początku.
Leżąc plackiem na sali pooperacyjnej płakałam sobie z tych emocji i czekałam na Wojtusia. Doczekałam się wreszcie - pani Janinka przyniosła mi zawiniątko i przystawiła. Zabolało, potem jeszcze mocniej, a później trochę mniej i się przyzwyczaiłam. Nie wiedziałam jak mam Młodego trzymać, bo podnosić się nie mogłam, ale jakoś go przerzucałam nad sobą z jednej piersi na drugą. Trochę płakał jak nie mógł złapać, przychodziła pielęgniarka zabrać go na oddział noworodków, żebym mogła się wyspać, ale ja twarda - nie i nie! W końcu nad ranem pani Janinka (kochana kobieta) nastraszyła mnie, że nie dam rady wstać ze zmęczenia i poszła z Wojtkiem, a ja w tym czasie miałam odespać i nabrać sił. Tak, jasne. Przepłakałam za nim jakąś godzinę, podczas gdy na porodówce właśnie krzyczała nowa mamusia (jak się potem okazało - koleżanka ze szkoły rodzenia), co mnie dodatkowo zdołowało, bo "ona może, a ja nie mogłam" :D A potem jakoś się zrobiło jasno i przyszedł nowy dzień.
Wojtusia przynoszono mi jeszcze dwa razy. Około godziny 10:00 w trakcie obchodu pani doktor powiedziała, że ze względu na moją cukrzycę ciążową (???) zrobili Wojtusiowi badania i okazało się, że ma za niski cukier. Więc go dosłodzą pompą glukozową. I znowu mi go zabrali. Myślałam, że to będzie jednorazowa kroplówka. I czekałam. Jak ta głupia. W końcu przyszła pielęgniarka i okazało się, że Młody sobie poleży pod tą pompą tak ze 24 godziny! I ja oczywiście w płacz. Jednocześnie dała mi kubeczek, żebym odciągnęła ręcznie pokarm. Pokazała co i jak, dała mi pół godziny i poszła. No to ja wyciskam, wyciskam, zbieram mozolnie te kropelki. Upociłam się z trudu. Ledwo dno kieliszka zakryłam i leżę smutna, że tak mało odciągnęłam. Przyszła pani Janinka i powiedziała z uśmiechem "O! jak dużo!" :D
Około godziny 17:00 położna pomogła mi wstać, trochę było mi słabo, ale kozak jestem w końcu, zacisnęłam zęby, poszłam pod prysznic i od razu na noworodki. A tam, w wysokim wózku, z wenflonem w rączce leżał mój synek. Spał sobie, akurat był nakarmiony (mała, zimna buteleczka MM leżała w wózku). Oczywiście się popłakałam, a jakże! Poprosiłam pielęgniarki, żeby go nie dokarmiały, tylko mnie wołały (leżałam dwie sale dalej, bo tak były ładnie dwa oddziały połączone, że dzielił mnie od Wojtka tylko pokój lekarzy i znienawidzona "poczekajka"). Postałam nad nim chwilkę, zakręciło mi się w głowie i kazały mi wracać do łóżka. Chodzenie na tym etapie zajmowało mi trochę czasu i zanim doszłam do łóżka, to Wojtek zdążył się obudzić i zaczął płakać. Więc wróciłam, nakarmiłam, utuliłam. I tak do niego chodziłam, ale wcale nie dobę. Bynajmniej! Wojtuś był dosładzany przez dób 3 (słownie: trzy i trochę). A ja na tym foteliku trzy noce i trzy dni nad nim prześlęczałam, aż mi nogi spuchły i mnie znowu okrzyczały pielęgniarki :D
Na trzeci dzień zaczął się nawał. Piersi twarde jak skały (do tej pory nie wiedziały, co to rozstępy) i płaściusieńkie - Wojtuś nie miał jak chwycić brodawki. W ruch poszły kapturki silikonowe, z którymi bujaliśmy się ponad miesiąc.
Mniej więcej po miesiącu pojawił się ból pod lewą pachą (próbowałam wtedy odstawić kapturki). Doszła gorączka prawie 40 stopni. Diagnoza - zapalenie piersi. I wylądowałam w łóżku z antybiotykiem, przerażona, że zaniknie mi pokarm. Okłady z liści kapusty, częste przystawianie Wojtka i antybiotyk pomogły. Ale od tej pory chucham na zimne. I piję herbatkę na laktację.
Kolejna próba, zaraz po zapaleniu - Wojtek wyhodował coca-colę w siuśkach, jazda do szpitala! Kolejne dziesięć dni poza domem. Pierwszej nocy piersi mi sflaczały i skapitulowałam, dałam Wojtkowi herbatkę koperkową. Potem stres minął i było lepiej. W efekcie szpital wyszedł nam na dobre, bo z lenistwa (za daleko miałam do czajnika z wrzątkiem) skończyliśmy z kapturkami.
Minęły już dwa miesiące i mogę wreszcie powiedzieć, że karmienie piersią jest fajne :)
Długo mi jakoś wyszło. To na pocieszenie będzie zdjęcie z początków :)
Pozdrawiam mlecznie :)